Dzieńdobry. Jest godzina 14:12, piątek. Ja jescze w piżamie bo niechce mi sie ubrac ;/. Przyjechal do mnie mój kuzyn i zabardzo nie bede miala czasu na pisanie tu czegokolwiek, bo zostanie tu do końca wakacji. Hiehie już sie boje bo on musi cay czas cos robić. :D. Tak to jest z 11-latkami. Ale nawet sie ciesze że przyjechal. Co do poprzedniej notki to bylam na tym pikniku. I te dwie baboliny na które byam za też zabraam. Bo niewyobrażam sobie ich niezabrac. A one dzien wczesniej poprostu sobie poszly na basen. Nic sie przeciez takiego niestao niewiem co mi odwalao że bylam taka zla na nie. Byo świetnie,(na tym pikniku). Na początku siedziaysmy sobie w lesie i jadysmy chipsy, paluszki itp. Byo tego tyle...hehe.Pó.źniej plywaysmy u mnie w stawie,(tzn. ja niep plywalam bo oczywiscie nie wzielam ze soba stroju kąpielowego) na którym odbywao sie ujeżdżanie orki. Na końcu lepilysmy różne rzeczy z gliny. Czas zlecial nam bardzo fajnie. Oprócz tego robiysmy zdjęcia, wyglupialysmy sie, no i na koniec weszam z jokielką na wieeeelkie drzewo.
Zaczelam myslec o tym co chce robić w przyszości. Tylko jest pewien problem.W każdym z tych zawodów jest cos co cakowicie mnie eliminuje. Chciaabym isc na filologie angielską, ale jestem pewna że niemogabym byc nauczycielem. Lekarz- nienawidze chemii, a ostatnio najwiekszym moim marzeniem jest zostac zawodowym...tenisistą ;). Kocham ten sport hiehie. Tylko raczej mi niewyjdzie buba buba. No ale jestem dobrej mysli :). Idę sie ubrać, caluski papa :*